Kontakt psychiczny w małżeństwie i rodzinie - • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
70 proc. ofiar przemocy finansowej stanowią kobiety. Przemoc finansowa może objawiać się na wiele sposobów, w różnych sytuacjach. Kiedy partner wydziela ci pieniądze na życie albo zabiera twoją pensję, by samemu nią zarządzać. Kiedy uzależnia cię finansowo od siebie, na przykład nie zgadzając się, żebyś pracowała.
debet w wysokości x zł, a po circa roku samorzutnie mu zwiększyli o jakieś 20%, mimo że wpływy się zasadniczo nie zmieniły. Taka dygresja - wbrew pozorom, regulaminy wewnętrzne regulaminami, ale z
Mieczyslaw Plopa. Wydaw. ElblÄ… skiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej. Bullying at work, personality and subjective well-being. Funkcjonowanie społeczno-emocjonalne młodzieży a percepcja postaw matek i ojców. Więzi małżeńskie i rodzinne w perspektywie teorii przywiązania. W: I. Janicka, H. Liberska (red.)
. Kiedy stanęliśmy na ślubnym kobiercu, mieliśmy po 20 lat i dziecko w drodze. Mieszkaliśmy u moich rodziców. Tomek dostawał co miesiąc od mamy 300 zł na utrzymanie. Oboje byliśmy studentami. Aby mieć trochę własnych środków, chwytałam się dorywczych prac. Liczyłam na to, że i mój mąż znajdzie sposób, żeby zarobić parę groszy. Jednak gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać z rodzicami, jego mama wzięła mnie na bok i poprosiła, abym - jak się wyraziła - nie odciągała Tomka od nauki, bo najważniejszy jest jego dyplom... Przyznałam jej rację, powtarzając sobie, że skoro mnie bardziej zależy na niezależności, to pewnie i ja powinnam o nią bardziej zadbać. Jednak z tego powodu do dziś czuję żal. Zdaniem psychologa: W każdym młodym małżeństwie spięcia dotyczące pieniędzy są czymś naturalnym. Mężczyzna i kobieta pochodzą z różnych rodzin i mogą mieć odmienne wzory zarządzania finansami. Jeśli np. w domu męża funkcjonował stereotyp, że pieniędzmi rządzi mężczyzna, to dla żony, której rodzice mieli relacje partnerskie, taki układ jest nie do zaakceptowania. Te różnice to lont uruchamiający bombę nieporozumień. Trzeba zawczasu ją rozbroić, bo jeśli się takich zadrażnień nie omówi, może to wpłynąć destrukcyjnie na relacje. Dopiero po wyrzuceniu z siebie złych emocji małżonkowie mają szansę zrobić coś budującego dla związku. Bohaterce naszej opowieści to się niestety nie udało: ingerencja rodziny męża okazała się zbyt mocna. Choć rodzice chcą dobrze dla swoich dzieci, to jednak wyręczanie ich w trudzie zarabiania na siebie jest nienaturalnym przedłużeniem zależności dziecko-rodzic. Bohaterce już na początku starań o "byciu na swoim" podcięto skrzydła. Żal o to do dziś domaga się ujścia. - Wszystko zmieniło się, gdy Tomek poszedł do pracy. Zarabiał wprawdzie niewiele, ale jego dochody były stabilne, natomiast ja pracowałam w domu. Raz miałam górę pieniędzy, innym razem - kompletną pustkę w portfelu. Wtedy ustalił nam się system: on płaci rachunki, ja troszczę się o jedzenie i wydatki ekstra. Obojgu nam bardzo to odpowiadało, bo Tomek czuje się bezpiecznie, gdy wszystko jest zapłacone na czas, ja natomiast mam "twórcze" podejście do finansów i lubię kupować rzeczy, które są zbędne, ale za to sprawiają, że żyje się kolorowo. Kiedy mąż się zżymał, że trwonię pieniądze, powtarzałam: "Za rok o rachunku telefonicznym nie będziemy pamiętać, a drzewko szczęścia, które kupiłam, będzie nas cieszyć latami!". Również z tych różnic wzięło się to, że nie mamy wspólnego konta. Podzieliliśmy między siebie kompetencje i każde z nas stara się związać koniec z końcem po swojemu. Kto trzyma pieniądze w Waszym związku? Zdaniem psychologa: Po odłączeniu się od rodziców małżonkowie wypracowali własny model związku. Ale nadal daleko mu do ideału. To zjawisko naturalne i dość powszechne. Często się zdarza, że jeden z małżonków poprzez dominację nad finansami wzmacnia w sobie poczucie władzy - tu wydaje się, że osobą dominującą jest mąż, który z rodzinnego domu wyniósł twarde zasady: na przyjemności, zepchnięte na dalszy plan, zawsze trzeba solidnie zapracować. W takim układzie nierównego podziału sił nic się nie stanie, jeśli jeden z partnerów jest z natury osobą uległą i lubi się podporządkowywać. Gorzej, kiedy nikt nie zechce ustąpić. W opisanej historii obie strony wydają się zadowolone z przydzielonych obowiązków. Po latach prób i błędów bohaterka wie, jak zapobiegać konfliktom, których podłożem są finanse. Wypracowała sobie model zachowania, który pozwala jej bezboleśnie funkcjonować w związku. - Od paru lat wiedzie nam się lepiej. Zaczęłam zatem więcej wydawać na swoje potrzeby. Uważałam, że ciężko pracuję i po prostu mi się to należy... Jednak wobec niechętnych reakcji Tomka, przyznając się do wydatków, zaniżałam ich ceny. W pewnej chwili zaczęło mi to ciążyć. Kocham swojego męża, staram się być wobec niego uczciwa - a tu go jednak oszukuję. Z drugiej strony, dlaczego mam czuć się winna za każdym razem, gdy kupię sobie T-shirt? Podjęłam więc postanowienie: będę mówić tylko prawdę. I zaczęłam: "Tak, to nowe buty, kochanie, wydałam na nie 250 zł! Mam silną potrzebę posiadania butów na różne okazje!". O dziwo, po pewnym czasie to zaakceptował. Po prostu zaczął przyjmować jako oczywistość, że żona dla dobrego samopoczucia musi mieć czasem fajny nowy ciuch. Zdaniem psychologa: Zatajanie wydatków, czyli w istocie zatajanie swoich potrzeb, to dość powszechna kobieca taktyka. Ale czy naprawdę warto udawać kogoś innego? Czy warto uciekać się do kłamstw, żeby zadowolić partnera? Takie zachowania kosztują nas zbyt dużo energii, a także fałszują nasze emocje, zakłamują to, co naprawdę czujemy. A przecież ideałem związku jest przejrzystość nie tylko w sferze uczuć, ale też finansów. Za tym idzie zaufanie, a ono w opisanym związku nieco szwankuje. Dowodem tego są także oddzielne konta, sztywny podział zadań, rozliczanie się (przynajmniej na początku) z każdej wydanej złotówki. - Niedawno podjęliśmy decyzję o zamianie mieszkania. Wzięliśmy kolejny kredyt i znów sytuacja stała się trudniejsza. Uważam, że byłoby nam łatwiej, gdybyśmy połączyli nasze konta, ale mąż tego nie chce. Boi się, że utraci kontrolę nad swoim kawałkiem finansów i że ja z moją spontanicznością w podejściu do pieniędzy wpędzę nas w tarapaty. Ja z kolei myślę, że gdyby na mnie spoczęła część odpowiedzialności, jemu samemu byłoby po prostu lżej. Czuję, że zdołam go przekonać. Zdaniem psychologa: Każdy związek rozwija się również poprzez pokonywanie przeszkód. W opisanej historii pieniądze stały się wyzwaniem, dzięki któremu para może wzbogacić swoją relację. Bohaterka powoli wyzwala się z poczucia winy, którego źródła tkwią być może w początkach związku. Stopniowo też, zdradzając prawdziwe wydatki, uczy się mówić o swoich uczuciach. Wyzwolenie ze sztywnych zasad dotyczących finansów staje się dla niej walką o własne ja. Walcząc o wspólne konto, stara się głównie o to, żeby mąż zauważył w niej równoprawnego partnera. Wydaje się, że jest na dobrej drodze do uzdrowienia swojej, pozbawionej pełnej bliskości, relacji z mężem. Mam nadzieję, że wystarczy jej cierpliwości, aby tego dopiąć.
Ja i mój rozwój , Praktycznie 8 czerwca 2016 Dane z badań prowadzonych w ostatnich dwóch dekadach nie pozostawiają wątpliwości: kontakt z pieniądzem zmienia nas, nasze zachowanie, emocje i relacje z ludźmi. Co ciekawe, nie musi to być pieniądz przez nas posiadany ani realny, by kontakt z nim wywołał konsekwencje. Wystarczy rysunek banknotu na plakacie lub na wygaszaczu komputera, pieniądz – papierowa zabawka z gry Monopoly albo nadruk dolara na T-shircie, a już zaczynamy działać inaczej. Taka jest potęga skojarzeń wywoływanych przez tak się dzieje? Amerykańska badaczka Kathlyn Vohs zakłada, że pieniądz aktywizuje w nas orientację samowystarczalną. Jej badania dowiodły, że osoby badane, u których w sposób nieświadomy wzbudzono myślenie o pieniądzach, wolały pracować i odpoczywać w pojedynkę, były bardziej wytrwałe, zachowywały większy dystans fizyczny do innych ludzi, mniej chętnie pomagały i prosiły o pomoc. Nie musiały – mogły sobie tę pomoc Pieniądz zmienia relacje między ludźmi: w miejsce relacji wspólnotowych – jakie łączą przyjaciół bądź małżonków i obligują do wzajemnej pomocy bez liczenia, kto ile dał – pojawiają się relacje wymian, typowe dla partnerów biznesowych, o których dobro nie troszczymy się, i którym pomagamy tylko, o ile się nam to opłaca. Według dr. Wiesława Baryły z Uniwersytetu SWPS w Sopocie pieni... Ten artykuł dostępny jest tylko dla Prenumeratorów. Sprawdź, co zyskasz, kupując prenumeratę. Zobacz więcej
Cieszę się, że znalazłam tak aktywne forum Muszę się wygadać, dlatego od razu przejdę do sedna: nasz wspólny staż małżeński jest krótki; oboje zaliczyliśmy rozpad pierwszych małżeństw. Wydawać by się mogło, że dwoje dojrzałych i kochających się ludzi potrafi zbudować poprawny związek, czerpiąc nauki z poprzednich przykrych doświadczeń. Nic bardziej złudnego. Tuż przed ślubem mąż kupił dom, w którym mieliśmy zamieszkać. Mąż jest w grupie tych znacznie lepiej zarabiających, więc z wykończeniem domu nie powinno być większych problemów, tym bardziej że i ja okresowo nieźle zarabiam. Problemy wkrótce jednak zaczęły się piętrzyć: mąż wiecznie miał do mnie pretensje praktycznie o wszystko: że się rządzę w JEGO domu, kierując pracami wykończeniowymi, że wydaję ciężko zapracowane przez niego pieniądze, że praktycznie nic nie jest potrzebne w domu w stanie deweloperskim, że nie mam prawa się z nikim umawiać ws. prac, itede. Wielokrotnie ośmieszał mnie przed ludźmi, nawet i sprzedawcą w sklepie, kiedy wyjątkowo udało się nam pójść na zakupy razem. Awanturom nie było końca, ale udało się nam wreszcie wprowadzić do wspólnego gniazd(k) przyznać, że choć nigdy wcześniej nie zajmowałam się tak szerokim frontem prac wykończeniowych, to efekt jest dzisiaj więcej niż zadowalający W tym czasie pracowałam dodatkowo jako wolny strzelec w swojej branży, starając się wszystko pogodzić, ale wg mojego męża nie robiłam nic, tylko marnowałam jego pieniądze. Nie wydaję pieniędzy na ciuszki czy drogie kosmetyki dla siebie. Od czasu kiedy poznaliśmy się praktycznie nic sobie nie kupuję, bo pracując z domu, nie mam w tym względzie większych wymagań ? przez lata nagromadziło mi się sporo niezłych ubrań. Staram się jednak odświeżyć garderobę męża, żeby wyglądał stosownie do wykonywanego przez siebie zawodu. Niestety i tu są problemy ? mąż jest minimalistą i woli chodzić w wyświechtanych ubraniach niż przeznaczyć na nie choćby najskromniejszą kwotę. Wyrzucam ?po kryjomu? dziurawe rzeczy, żeby nie robił o to awantur, i zastępuję je nowymi, dzięki czemu nie zauważa liczebnych zmian Najważniejszy jest dla mnie obecnie dom i jego potrzeby. Ale i to jest źródłem kłótni. Co jakiś czas słyszę od męża: ?Nie zasługujesz na ten dom. To ja ciężko pracuję, a ty wydajesz ciężko zapracowane przeze mnie pieniądze. Jedź do rodzinki i zabieraj swoje rzeczy.? Więc wyjeżdżam do najbliższych. A wówczas mój mąż zaczyna swój stały repertuar ? najpierw obraża mnie, potem szantażuje, a następnie kaja się, przeprasza i błaga o powrót. Okresowo nawet usiłuje przekupić obietnicą wyjazdu na urlop, który normalnie uważa za stratę czasu i jest bardzo apodyktycznym człowiekiem, labilnym emocjonalnie i nie panującym nad sferą słowną w stosunku do najbliższych mu kobiet. Najbezpieczniej czuje się w ciągu tygodnia, kiedy jego czas jest zewnętrznie zorganizowany przez pracę i panujące w jego świecie autorytety. Tam realizuje się, jest dla innych miły i uprzejmy; moim zdaniem czasem nawet przepraszający, że żyje. W domu nie robi nic poza bałaganem ? jego obecność ogranicza się do siedzenia przed komputerem ? zawsze ma coś na jakiś inny nośnik do przegrania, nagrania, to znowu poznanie nowego systemu itede, choć nie jest informatykiem. Tuż po przyjściu do domu posiłek ?MA BYĆ? na stole ?NATYCHMIAST!? Wszystko zresztą, czego chce ma być ?NATYCHMIAST!? On sam natomiast nie poczuwa się do zrobienia niczego w domu natychmiast ? porządek w papierach może poczekać rok, dwa, a może i dłużej. A mnie szlag trafia, że nie mogę przejść przez podłogę zawaloną obcesowy jest w rozmowie przez telefon: ?Dlaczego tego nie zrobiłaś?!!! Natychmiast masz mi to przesłać!!!!! Co robiłaś cały dzień?!!!!! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! Kto ci pozwolił się umówić z elektrykiem?!!!!!!...? Krzyczy, a mnie zatyka, bo to przecież światły człowiek, szanowany, inteligentny, błyskotliwy, z szaloną wiedzą ? prawdziwy autorytet... i kiedy wychodził z domu, był miły...Jeszcze gorzej rozmawia z matką ? cichą, grzeczną i pokorną istotą. ?Po co dzwonisz?!!!!!!! Potrafisz tylko zawracać głowę i truć!!!!! Siedź w domu!!!!!! Nikomu niepotrzebne są twoje wyjazdy!!!!!!? Taki to jego elitarny sposób zwracania się do własnej matki, która dzielnie i spokojnie wysłuchuje tych złości i prosi Boga o spokój duszy mną jest niestety gorzej ? jam ta niepokorna i nie dająca się ujarzmić istota. Pozycja i autorytet mojego męża nie były w stanie powalić mnie na kolana, bo w trakcie mojego super aktywnego życia zawodowego otarłam się o wiele wybitnych autorytetów, przed którymi rzadko kiedy padałam na kolana dla zasady ? bez uzasadnienia. I choć moja skromna magiesterka jest niczym w porównaniu z wykształceniem mojego męża, to udało mi się wiele w życiu osiągnąć i być dość rozpoznawalną osóbką w swoim środowisku. Dzieci z pierwszego małżeństwa odchowałam, okres całkowitego poświecenia się karierce zawodowej mam za sobą. Osiągnęłam wszystko, co zamierzyłam, a teraz, w tym drugim małżeństwie postanowiłam postawić na dom, na co wcześniej nie mogłam sobie pozwolić i czego po cichu dzisiaj żałuję. Paradoksalnie mój pierwszy mąż wyrzucał mi, że zbyt dużo zawodowo pracuję, a obecny, że zbyt mało. Ten drugi ? obecny - wyrzucał mi jednak podjęcie się projektu obciążającego mnie na okrągło przez dwa miesiące. I tak źle, i tak scenek z życia wziętych:Jedziemy zatankować auto. Idę na stację benzynową, aby zapłacić. Mąż czeka w samochodzie. Chce zapłacić kartą. Portal nieczynny. Nie mam gotówki. Kobieta prosi, abym podeszła do drugiego portalu. Ten też zepsuty. Podchodzę do pierwszego. Transakcja pomyślnie wykonana. Wracam do auta. Awantura: ?Ile tam byłaś?!!!!!!!! Tyle osób wyszło, a ciebie nadal nie ma!!!!!!! Coś tam robiła?!!!!!!!!...? Nie mam prawa odpowiedzieć na niekończące się pytania, bo mąż krzyczy i zasypuje mnie kolejnymi. W końcu wybucham i przekraczamy bramy piekieł. Innym razem podjeżdżamy pod bank. Prowadzę ja. Parkuję w miejscu przewidzianym dla klientów banku. Mąż krzyczy: ?Zaparkuj tam!!!!? Odpowiadam: ?Ale tamto miejsce jest przeznaczone dla klientów innej firmy.? Mąż na to: ?Jak ci mówię, że MASZ TAM zaparkować, to MASZ to ZROBIĆ!!!!!? Nie przeparkowałam samochodu ? takam uparta bestia Niezła jazda była potem Idę do firmy w ramach umowy. Zaczynam pracę na miejscu. Nagle dzwoni mój mąż: ?Wracaj NATYCHMIAST do domu!!!!!!! Potrzebuję cię tutaj!!!!!!! Na k... ta twoja praca!!!!!! Tu MASZ być!!!!!!? I niekończące się telefony co parę minut. Wstyd mi przed ludźmi, bo słyszą, że coś jest nie tak. Wieczorem na spotkanie z koleżankami. Już po godzinie mąż dzwoni, choć wyjaśniłam, że spotkanie potrwa ok. 2-3 godzin. Przyjeżdża bez uzgodnienia i czeka. Potem krzyczy: ?Na ch... ci jakieś spotkania!!!! W końcu i tak wszyscy się na ciebie wypną!!!!!? (Zawsze byłam osobą towarzyską ? lubię ludzi w przeciwieństwie do mojego męża, który nie może znieść, że mam grono znajomych.)Jestem w szpitalu po operacji. Mąż przychodzi w odwiedziny. Co minutę spogląda na zegarek. Mówię, że jeśli ma coś pilnego, to może pójść. Obraża się. Wychodzę ze szpitala. Mąż ma mi wieczorem zmienić opatrunek. Dostaję gorączki: Po dzwonię i proszę, aby przyjechał, bo źle się czuję. Nadal pracuje, choć nigdy wcześniej tak długo nie pracował. W szale wyzywam go. Nie przyjeżdża w ogóle. A na następny dzień, w przeddzień moich urodzin, idzie do banku i kasuje mnie ze swojego banku. Po dwóch miesiącach przywraca mnie do łask. Przedwczoraj. Elektronik montuje sprzęt w domu. Ma też dla męża wykonać kilka prac, dlatego jest osobą po części akceptowaną Okazuje się, że gniazdko jest złe. Dzwonię do ?fachowca?, który montował gniazdko. Ten twierdzi, że wszystko jest w porządku. Przekazuję telefon elektronikowi, żeby sobie wyjaśnili fachowe kwestie. W tym czasie dzwoni mój mąż. Zajęty telefon wyprowadza go z równowagi. Kiedy oddzwaniam, krzyczy: ?Dlaczego nie odbierasz telefonu?!!!!!!! ? Wyjaśniam. ?Po co dzwonisz do jakichś b...?!!!!!! Zrobiłaś mi korektę?!!!!!!!!? (Wcześniej uzgodniliśmy, że korekta ma być na popołudnie/wieczór, a jest dopiero trochę po 14-tej.) ?Natychmiast mi ją prześlij!!!!!!! I nie zajmuj się głupotami, tylko weź się do pracy!!!!!!!! A co ten elektronik tam w ogóle tyle pracuje?!!!!!!!!!?) Telefon był na ?głośnym?. Kolejne upokorzenie ? kolejny człowiek słyszał, jak mój światły i szanowany mąż mnie traktuje. I jemu i mnie było nie w smak. Wieczorem piekło (proszę, aby zdjął buty, bo wymyłam wszystkie podłogi ? ostentacyjnie chodzi w butach po całym domu), obustronna pyskówka, piekło i wyrzucanie mnie z domu. Byliśmy u psychiatry raz na moją prośbę po bożonarodzeniowych jazdach. Całą winę postanowiłam wziąć na siebie, prosząc o środki uspokajające dla mnie, gdyż mój mąż ciężko pracuje, więc to ja powinnam być w stanie zapanować nad sobą, kiedy on czuje się przeciążony pracą. Mąż nie odniósł się do żadnych swoich psychpatycznych zachowań, jak przystało na tak szacownego i rozpoznawalnego pacjenta Zażywałam tabletki miesiąc, ale i w trakcie ich zażywania mój mąż potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Która z normalnych kobiet pozwoliłaby, aby jej mąż ni stąd ni zowąd nagle powiedział do niej w Wielkanoc: ?Daj, psycholu, papierosa! Debilu, daj papierosa!?? I chociaż wcześniej nie odzywałam się ani słowem, to po usłyszeniu tych wyzwisk poleciałam równo, co doprowadziło do niezłego piekła. Tak więc jestem sobie teraz u rodzinki i zastanawiam się, co zrobić. Bo z jednej strony mój mąż jest pracowity, obowiązkowy i punktualny. Nigdzie nie chodzi. Nie pali. Z drugiej strony to dość regularnie słowny tyran, który nie szanuje mojej pracy w domu i freelancerskiej. Mam dość awantur i poniżania. Mam dość wypominania mi, że mieszkam w JEGO domu. Mam dość wyrzucania mnie z domu, który urządziłam, starając się sprawiedliwie dysponować dochodami męża i swoimi. Mam dość wypominania mi, że jestem na utrzymaniu męża, choć najpierw wydaję na nasze potrzeby z własnych dochodów, a kiedy zaczynają się kurczyć, sięgam po środki z dochodów męża. Mam dość nieprzewidywalnych awantur w weekendy, kiedy mój mąż nie wie, co ze sobą zrobić i albo śpi cały dzień, albo siedzi na komputerze, albo robi awantury. (Święta to niestety najgorszy czas ((((( Najwięcej awantur. Obiecałam sobie, że nigdy nie spędzę z nim kolejnych świąt.) Mam dość poniżania mnie przed innymi ludźmi. Przecież z tyloma ludźmi współpracowałam i nadal współpracuję, otrzymując ich szacunek i sympatię. Wiem też, że skoro tuż po mojej operacji był w stanie cofnąć upoważnienie mnie do swojego konta, to zrobi to w każdym momencie, pozostawiając mnie bez środków w razie potrzeby i dachu nad jedynym człowiekiem, który mnie nie szanuje jest mój obecny mąż? (((((((( Czy można szanować człowieka, spodziewając się w każdej chwili, że wyrzuci cię ze SWOJEGO domu? Na szczęście mam gdzie pójść. PSW fazie kajająco sie-przepraszjacej mój mąż potrafi być super facetem ? zabawnym, dbającym, troskliwym, uczynnym. Potem przez jakis czas jest pasywny - aż do kolejnego piekła. Pytanie tylko: kiedy. Jutro? Za tydzień? Dwa? Najdłużej udało się nam wytrwać w pokoju trzy są na tym świecie jeszcze jacyś normalni faceci? A może jeśli człowiek dwukrotnie trafił na ?świrów?, to może sam jest Świrem?
pieniądze w małżeństwie psychologia